którego chwała się kończy na kilku kultowych pozycjach, bo tak to oferuje nam średniaki, albo totalny kał.
Poziom Mistrza Tarantino jest dla tego lachociąga nieosiągalny i tyle w temacie.
10/10
"Clerks" (1994)
"Chasing Amy" (1997)
"Zack i Miri Kręcą Porno" (2008)
8/10
"Clerks II" (2006)
5/10
"Szczury z Supermarketu" (1995)
"Dogma" (1999)
"Dziewczyna z Jersey" (2004)
"Red State" (2011)
1/10
"Jay i Cichy Bob Kontratakują" (2001)
"Cop Out" (2010)
"Kieł" (2014)
"Yoga Hosers" (2016)
Nie zgadzam sie:
Jay i Cichy Bob 10/10
Szczury 8/10
Dogma 8/10
Zack i Miri 7/10
Tusk 7/10
Clerks 2 5/10
Widziałeś tylko 6 filmów tej beczki sadła, podczas gdy ja widziałem wszystkie, a tym stawianiem
"Jaya & Cichego Boba" nad wszystko inne się kompromitujesz po całości. Powiedz mi co w tym
gównianym i pustym filmidle jest takiego, że stawiasz go na piedestale?!
A dyszki dla "T2" nie chce mi się nawet komentować, bo już to robiłem niezliczoną ilość razy...
Z "Jay & Silent Bob Strikes Back" mam odwrotnie, niż z wieloma filmami, które widziałem w dzieciństwie, a potem kolejny raz po wielu latach.
Otóż, np. nad takim "Butterfly Effect" zachwycałem się mając te 16-18 lat, a gdy obejrzałem go po latach, stwierdziłem, że jest przedramatyzowany, niespójny, nielogiczny i niekonsekwentny, postacie są słabe, gra aktorska w niektórych wypadkach odrzuca, a zakończenie wersji reżyserskiej to chyba jakiś pastisz...
Natomiast oglądając pierwszy raz 'Jaya i Boba' uznałem to za durną komedyjkę dla nastolatków, których jara wulgarny język i kloaczny humor (co podsycił fakt, że dostałem to na płytce, od któregoś ze szkolnych ziomków, uważających "Epic Movie", czy spin-offy "American Pie" za szczytowe osiągnięcia kina)...
Dopiero później dowiedziałem się kim jest Kevin Smith i czym jest View Askewninverse. Obejrzałem "Clerks 2", a potem całą resztę, od pierwszych 'Sprzedawców', poprzez "Mallrats", "Chasing Amy"i "Dogmę". Poznałem amerykański Stand-Up, zacząłem interesować się komiksami (no i je czytać:), nie wspominając już o pogłębieniu zamiłowania do popkultury z kinem na czele... A gdy w końcu po raz kolejny obejrzałem "Jay & Sillent Bob Strikes Back" zrozumiałem, że ten film miał mi się wydawać tylko głupią komedyjką, gdy sam byłem przemądrzałym gówniarzem i głupim ignorantem. Dopiero gdy potrafiłem dostrzec całą masę odniesień i meta-komentarzy, a także poznałem całe uniwersum Jaya i Cichego Boba, mogłem docenić ten film...
1) Za dzieciaka uwielbiałem oglądać "Jaya & Cichego Boba" i nie zaprzeczam, ale teraz oczy mi niemalże krwawią od tego syfu i nie pomagają tu jakiekolwiek aluzje do popkultury. "Deadpool" jak nikt inny napie*dala nawiązaniami do znanych marek czy realnych wydarzeń, ale na tym jego za*ebistość się nie kończy i w tym tkwi jego siła. Podczas gdy "Jay & Cichy Bob" mogą co najwyżej tym się poszczycić, bo wysokiego poziomu Komedii to tam się nie uraczy. "Clerks" (1994) to za*ebiście przyziemny i prawdziwy film tak jak "Chasing Amy" (1997) - totalne mistrzostwo!
2) "American Pie" to tylko 4 części z oryginalną obsadą i nie inaczej, a komiksami zajmuję się cholernie sporadycznie.
Tak naprawdę wyżywam się na nim nazywając go grubasem, bo mój wielki bebech zasłania mi połowę mojego 10 cm, ktore mam w kroczu